Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/589

Ta strona została przepisana.
GNOIŃSKI.
Żyje!... czy prawda?... Gość niespodziewany

Skąd wraca: z ziemi, czy z piekielnej strony?
Gdzie jest?

LACKI.

W więzieniu... Wyleczył się z rany
I tu do Gdańska przed króla stawiony.

GNOIŃSKI.
Sądzić go będą...
LACKI.

Dziś wedle rozkazu
Sąd tu się zbierze, zwołany umyślnie.

GNOIŃSKI.
O! czemu raczej nie umarł od razu!

Gnoińskich imię kat hańbą wyciśnie
Na zaszczyt ojcu, na pociechę siostrze,
Na pamięć wiekom. O! nie doczekacie!
Gdzie jest mój sztylet? Lepiej go wyostrzę,
Uprzedzę ciebie, niedołężny kacie!...
Gdzie jest więzienie? O! będzie mi słodziej
Zabiwszy syna, co swe imię plami!
Idę...

LACKI (do Halabardników).
Nie puszczać, niech stąd nie wychodzi.
(Klęka przed Gnoińskim).
Ojcze! zlituj się nad sobą, nad nami!

Wyrok królewski los jego osłodzi!

(Słychać za sceną dzwonek. Sadza starca na krześle za kolumną).
Słuchaj go, ojcze, ze spokojną twrarzą.
(Znowu dzwonek).
Podwójny sygnał, oto król nadchodzi.
(Do siebie):
W tej chwili losy ojczyzny się ważą...