Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom III-IV.djvu/600

Ta strona została przepisana.

Mam prawo użyć królewskiej mej łaski.
Dzisiaj nie wolno, by ktoś łzę miał w oku,
Kiedy król wraca, a kraj żyć poczyna.

(Do kanclerza):
Panie kanclerzu! powiedz treść wyroku,

Jakiśmy dali w sprawie jego syna.

KANCLERZ.
Syn wasz w tej chwili swobodnym zostanie,

Król piętno hańby z jego czoła ściera.
Niech w obce kraje idzie na wygnanie,
I tam niech obce nazwisko przybiera.
A gdy się dowie, że te nasze kraje
Przestało miotać wojenne igrzysko,
Śmiało przed króla majestat niech staje,
A król mu wróci łaskę i nazwisko.

GNOIŃSKI (z niedowierzaniem).
Więc hańba zdjęta?...
KANCLERZ.

Całkowicie zdjęta.

GNOIŃSKI.
I syn mój żyje?
KANCLERZ.

Wnet wolność mu damy.

GNOIŃSKI.
Dzięki Ci!... dzięki, Opatrzności święta!

Więc ja nie zbójca, a mój dom bez plamy?...
Więc moje imię jeszcze jaśnieć może
Po całej Litwie i całej Koronie?
O! pozwól królu, niechaj pancerz włożę,
Niech całe życie twojej sprawy bronię!
Jak miody harcerz, dosiędę rumaka,
Najwaleczniejszych prześcignę husarzy!

HELENA.
Dzięki ci, królu! Dawno radość taka

Na jego smutnej nie jaśniała twarzy!