Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/057

Ta strona została przepisana.

Ojciec stworzył, Syn odkupił,
A Duch nie oświeci.

1849. Załucze.




DO A. E. ODYŃCA,
jako redaktora „Kuryera Wileńskiego“, prosząc o umieszczenie w tymże „Kuryerze“ awizacyi.




Zbliża się wiosna i święty Jerzy:
Niejeden słodkie zamiary tworzy,
Że posiadłości swoje rozszerzy,
Że kapitały swoje pomnoży,
Że swojem złotem skusi hołysze
I dusze bliźnich w wieczność zapisze.
Lecz to nie dla nas, panie Edwardzie,
My nieodrodni synowie Feba,
Ziemską mamonę mamy w pogardzie,
Szerokich włości dla nas nie trzeba.
Byleby strzecha choć nizkiej chaty,
Serce przy sercu, szelest strumyka,
Dobre cygarko, kufel herbaty,
To już aż nadto dla śmiertelnika!
Lecz mnie, niestety! na mej dzierżawie
Nie dano zażyć takiej rozkoszy:
Piaszczysta niwa nie rodzi prawie,
Znikomy pieniądz wnet się rozproszy,
Dziedzic majową ratówkę liczy,
W karczmie lichota, na wiosce bieda,
Nawet poważnie grozi leśniczy,
Że na kominek drzewa mi nie da.
Jakże, skłopotan, serce rozdzielę
Kochanym książkom i lubej dziatwie?
Jakże myślami w górę wystrzelę?
Jakże się z lutnią moją załatwię?
O! gdyby jedna szczupła siedziba!
Nie miałbym losom złorzeczyć poco!