Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/068

Ta strona została przepisana.
POGRZEB MŁODEGO ROLNIKA.
SIELANKA.

Wieczora młody Łazarzu, śledząc wzrok twój polno,
I słysząc w zeschłych piersiach muzykę mogilną,
Tętno, co słabo kołata,
Kłamałem twej rodzinie i tobie i sobie,
Że cię ręka lekarza podźwignie w chorobie,
Że jeszcze wrócisz do świata.
Dzisiaj — w jałowej trumnie leży trup młodzieńczy,
Matka, upadłszy na twarz, żałośliwie jęczy,
Głową o trumnę uderza;
Na ławie cudzy ludzie wzdychają przy czarce,
Wzdycha ojciec, że stracił pomoc w gospodarce,
A dzwonnik śpiewa z psałterza.
Promień rannej jutrzenki do chaty się wciska,
I jakby dla zniewagi, dla urągowiska,
Twarz trupią oświeca jaśnie.
Stosowniejsza dla ciebie, o biedny młodzianie!
Lampa, co krwią migoce na sczerniałej ścianie,
Buchnie... to znowu przygaśnie...
Biją w dzwonek cerkiewny... to już hasło znaczy,
Że skończona przy grobie robota kopaczy,
Już robak czeka w mogile!
Już przychodzi ksiądz z krzyżem... O, zaczekaj, księże!
Nim ojciec czarne woły do wozu zaprzęże,
Zostaw nam gościa przez chwilę...
Zakołatała wieko wierna ręka cieśli,
Wóz słomą potrząsnęli i trumnę wynieśli.
Karawan chatę wymija.
Z żółtemi gromnicami, w uroczystej parze,
Śpiewając podchmieleni idą gospodarce,
Płacz niewiast Niebo przebija.
Nawet wójt, choć twarz jego tak groźna i dzika,
Uszanował pokłonem trumnę nieboszczyka.
Młodzieńcze! straszno ci w grobie?