Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/187

Ta strona została przepisana.

Czy tam na dworze słońce, czy deszcz,
Nie zmieni nuty sarmacki wieszcz;
Sarmacka piosnka nie zmieni tła,
I pierwej pęknąć, niż zgiąć się da,
I bierze sercem to prym, to wtór,
Idzie z modlitwą w bojowy chór,
Płaci i ziemi, i Niebu dług:
Taką nam piosnkę naszepnął — Bóg.
1860. Wilno.


CZY JESZCZE GAWĘDY?

Jeszcze książeczka rymów, gawędy i baje!
Czyż wam innej osnowy i wątku nie staje?
Wypłowiał stary kubrak u waszego Feba,
Pal je kaci gawędy, nam czynów potrzeba!
Tak powiada czytelnik i ramiony ściska,
A krytyk, z wysokiego patrząc stanowiska,
Siedząc, jak na trójnogu, na arkusza szpalcie,
Woła: „Zniszczcie Gawędy, a Rymy popalcie!”
Autor jednak nie zważa i tonu nie zmienia,
Bo wiele rzeczy z braćmi ma do gawędzenia.
Jeszcze przy szumnem piwku i ciepłym kominie
Przyjacielski rozhowor jak dawniej popłynie;
Bo nasze wspólne myśli, wspólne serca bicie,
Ja was kocham serdecznie, a wy mnie wierzycie!
Ot! nastał wiek postępu, daj Boże mu zdrowie!
Już nam teraz obecność i przeszłość nie w głowie!
Telegraf nas wprowadza na postępu drogę,
Wiąże do Europy, jak wróbla za nogę.
Już myśli naszej głowy i serca uczucie
Będziemy w świat daleki posyłać na drucie;
Trzeba tylko rachunek zrobić gospodarczy,
Czy nam myśli i uczuć na posyłkę starczy?
Bo w oczy śmiać się będą zamorscy współcześni,
Jeśli drut elektryczny rdza litewską spleśni.