Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/216

Ta strona została przepisana.

Zlał do butelki, zatknął miksturę,
By nie uciekła, —
I pozasmolał całą jej górę
Smołą aż z piekła!

Dał sygnaturę — na jej papierze
Pisze te słowa:
W sto lat trzy razy niech ludzkość bierze,
A będzie zdrowa.

III.
LIST PRZY ODESŁANIU KSIĄŻEK

Dzięki tobie, panie bracie,
Za poważne twe księgi!
Lecz ja w świecie i w mej chacie
Dość mam mitręgi!

Jak poważnie czoło mroczy
Rozwieszona wskroś chmura!
Jak poważnym chodem kroczy
Pan urzędnik do biura!

Ja chce dziewic orszak liczny
Dać powagi oznakę!
Jak poważnie stróż uliczny
Sypie z rożka tabakę!

Ptak indyjski spuścił skrzydła
I spoważniał u płotów...
Ta powaga tak mi zbrzydła,
Żem przeklinać ją gotów!

Okazałość uroczystą
Tak dziś wszystko przybrało,
Że już wolę łzy na czysto,
Niż tę nudę wspaniałą.

Bógże wie, co będzie dalej?
Smutna dola jest nasza!