Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/226

Ta strona została przepisana.

My go musim grześć coprędzej
Bez pieniędzy!
A na świece do karbony?
A za dzwony
Kto zapłaci?... czy bogaci
Literaci?
A, doprawdy, boli gardło
Śpiewać darmo!...

Ha!... cóż począć?... Dziady, baby!
Głos nasz słaby;
Ej! hukniemy u mogiły
Z całej siły
Requiescat! — daj mu, Panie,
Spoczywanie!
Wieczna światłość — krzyczcie dzieci
Niech mu świeci!

1861. Borejkowszczyzna.


CUPIO DISSOLVI.

Na co mi, Panie, ta suknia z ciała,
Co mi swobodną duszę skowała?
Skowała w pancerz, ciśnie i gniecie,
I zatrzymuje na ziemskim świecie.
Ja jestem duchem... duchem, nic więcej...
Poco mam chodzić w szacie zwierzęcej?
Moje radości, moje katusze,
Na dzwonku serca wydzwaniać muszę,
A nieśmiertelnych myśli osnowa
Musi się ścieśniać bełkotem słowa.

Kiedyś mię stworzył wolną istotą
Między występkiem a między cnotą,
Czyż grzech i cnotę przed okiem Nieba
Koniecznie ciałem wyrażać trzeba?