Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/266

Ta strona została przepisana.
Z POEZYI TYCHONA BRAHEGO.

NA DREWNIANE

NARZĘDZIE PARALAKTYCZNE WYNALAZKU I ROBOTY KOPERNIKA.


Is, qualem non terra per saecula multa Procreat...
Is ille, qui coelo genitus, coelestia terris Progenuit...

Takiego męża ziemia przez wiekowe chwile
Wydać nie w sile...

Niebo go urodziło uczyć ród człowieczy
Niebieskich rzeczy...

On zachwiał całe niebo prawami wiecznemi,
Słońce zdołał zatrzymać i kazał biedz ziemi,
Księżycowi ukazał, gdzie mu być potrzeba,
Przekształcił oblicze nieba.

Kopernik na to dzieło iść się nie zachwiewa,
Z laską tylko kunsztownie ustruganą z drzewa.
Pisze prawa niebiosom jego mądra władza,
Pod wymiar lichej trzaski gwiazdy podprowadza,
Zatrzymywa ich biegi, z niebem spaja duszę.
Nikt jeszcze ze śmiertelnych od początku świata
Nie był tak wszechmogącym — cóż nad geniusze?
Niegdyś olbrzym, gdy w niebo wysokie kołata,
Składa góry na górach, głaz na głazy wali,
Ossę, Pelion, Etnę, zgromadza na stosy, —
Przecież silni na ciele, ale duchem mali,
Nie mogli olbrzymowie wedrzeć się w niebiosy.
A ten, ten wielki mędrzec, schylony nad księgą,
Wątły ciałem, lecz silny umysłu potęgą,
Nie wsparty żadną mocą, z małą trzaską drzewa,
Wszedł na szczyt firmamentu, skąd słońce dogrzewa.
O! to pamiątka mędrca — ze wszystkiemi blaski
Złoto jeszcze niegodne okupić tej trzaski.