Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/350

Ta strona została przepisana.
PRZYJACIEL LUDZKOŚCI.
Myśl z Nekrasowa.


Świat coraz nowej nabiera zalety:
Na przykład dzisiaj — już są komitety,
Gdzie starzec, wdowa, sierota, kaleki
Liczą na wsparcie, doznają opieki.
Nawet magnaci już w dzisiejszej chwili
Dobrą z Paryża modę sprowadzili,
Bo nie przez druki, radą lub przestrogą,
Lecz samym czynem wspierają, jak mogą.
Czy wiesz, mospanie? to poczciwa moda!
Ale co dawniej — to i mówić szkoda!
Słuchajcie tylko, bo Pan Bóg mi świadek,
Że dziwny w życiu raz miałem przypadek.

Niech mię Najwyższy od tego zachowa,
Abym miał gadać samochwalcze słowa;
Ale co prawda, to wyznać potrzeba!
Byłem poczciwym... i nie miałem chleba.
Mówili wszyscy, że jestem bogaty;
Intratny urząd... ale bez intraty.
Dać się przekupić, coś nie spełnić ściśle,
Aż strach bywało, gdy o tem pomyślę.
Była drożyzna — żyj tu groszem z miasta!
Płaca nie wielka, a dziatwa podrasta;
Więc się bez chleba obchodzim, jak możem,
Mając pod strażą magazyn ze zbożem.

Hardy z mej nędzy, prawiłem z wysoka,
Że własność kraju — to źrenica oka,
Że zbrodniarz tylko z urzędu korzysta,
Słowem: bluźniłem, jak liberalista.
Teraz, jak słyszę, szczerze czy nieszczerze,
Taka zasada już cześć nawet bierze;
Wtedy przekupstwo było wszystkich hasłem —