Lecz uciekać nie sposób, bo się but nie poda
Dychtowany żelazem, dłuższy od kolana.
Nie pobieżysz w tych sztylpach, lecz inna wygoda:
Można brodzić po wodzie lepiej od bociana.
Żałuję ja tych ludzi — dobrowolnie nogi
Krępują kajdanami...
Już uzwyczajeni.
A toż pewno dla brzęku sążniste ostrogi?
Brzęczą, gdy w polu bitwy wiele jest kamieni.
Przyśpieszają bieg koni, a ich brzękotanie
Straszy nieprzyjaciela, jako rolnik ptaki.
Patrz na tych długonogich, co w krótkim kaftanie?
Nazywa się żołnierskim każdy kaftan taki,
Stratictica po grecku, to odzież jedyna,
Wszystkim dobrym żołnierzom najlepiej przypadnie,
Bo nie obciąża ramion, ku ziemi nie zgina,
A rzekę w niej przebywać wygodnie i składnie.
Niemcy! Włochy! Francuzy!
Nosim strój ich z młodu,
Bo rzemiosło wojenne kwitnące w tych krajach.
Lecz z tej tłuszczy nie złożysz żadnego narodu,
Nie wniesiesz o ich rodzie, sercu, obyczajach.
Prawda! gdyż, Bogu dzięki, lud sarmacki stary
Rozrodził się w narody — garstka ich nie marna,