Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/520

Ta strona została skorygowana.


Nim imię Rusi dano okolicy;
Później do lasu mieszkańcy przybyli,
Wnuki Japeta, mężowie wpół-dzicy.
Wszelkie imiona tych mężów ogarną,
Różnie ich zwano w rozmaite lata.
Niechaj mieszkaniec zowie się Bistarną,
Niech Illiryjczyk, albo Sauaromata.
My przedsię Ruskie zostawmy im miano,
Wzięte z praojców, wnukom na zaszczyty;
Choć indziej naród podobnie nazwano,
I nasi godni nazwy rodowitej.
W Meockiem morzu łodzie z pod ich wiosła
Wicher kołatał i popędzał dalej;
Przez mroźną północ fala ich przyniosła,
I tu wieczystą siedzibę obrali.
I ruskim murem obwiedli swe bramy,
I pełnią zwyczaj rodowitej strony.
Tędy przez lasy do miast zawitamy
Przeznać obyczaj, prawa i zakony.


VI.

Febowe słowo do serca przystaje,
Chętnie je spełnia śpiewacza gromada:
Halickie bory i rozkoszne gaje
Każda piewczyni do rymu układa,
I jednodźwięcznie orszak znakomity
Pozdrowił lasy nad świętym Haliczem.
Tutaj przodkuje ów bór nieprzebyty,
Co się z litewskiem łączy pograniczem.
Długiemi stepy od moskiewskiej ściany
Kraj ten rozdziela wiekuista władza;
Ocean, lodem wieczystym skowany,
Ruś od północnej pustyni przegradza;
Alpy nas dzielą od Italskiej ziemi,
A morze Czarne od granic Tatara.
A tu na Rusi wzgórki garbatemi
Nigdzie płaszczyzna nie jeży się stara.