Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/522

Ta strona została skorygowana.

Nabywa siły i dzielności w ręku.
Hej! idźcie w góry w upatrzonej chwili
I młody dębniak uginajcie zwolna,
Bo gdy go wicher niekształtnie wychyli,
Trudno się gałąź sprostuje swawolna.
Gdy zasię wcześnie wychylisz w półkole,
W nadanej formie gałązka rozrosła,
Na pniu matczynym i przez własną wolę
Przybiera postać, zdatną do rzemiosła.
Tutaj granice i w prawo, i w lewo,
Każdy ma wręby, każdy swoje smugi,
Aby gdy młodniak rozrośnie się w drzewo,
Cudzych owoców nie zabrał kto drugi.
Ścinają chróśniak, co przy buku pnie się,
I wszelką zarośl, ile cień ogarnie.
Tak Rusin pilnie szperając po lesie,
Żerdź prostą, krzywą zbiera gospodarnie;
Rąbie jawory i dęby olbrzymie,
A potem krzesa i do domu koci;
A tam troskliwie zawiesza je w dymie,
By wolnem ciepłem wyschły od wilgoci.
Drewna wodnistość robocie szkodliwa —
Dobrze to znają Rusini robotni;
Przeto nie pierwej dębiny używa,
Aż się surowość z jej wnętrza ulotni.
Dopieroż suchą do wrzątku zanurzy,
Mocuje, schyla, nagina sprężyście:
Tak dąb niezłomny, co nie bał się burzy,
Gdy go zielone pokrywało liście,
Co, niźli zegnie, pierwej się popęka, —
Rozmiękczon warem, podda się od razu,
A kiedy silna pochwyci go ręka,
Przybierze wszelki kształt wedle rozkazu,
I albo idzie na obwody koła,
Albo na ciężkie podróżne woziska.
Wieśniak żelaza nie używa zgoła,
Lecz drzewo drzewem spaja i naciska.