Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/540

Ta strona została przepisana.

A trzecia Ceres, co zboża udziela;
Tak piwo karmi, upaja i durzy.
A Bachus, widząc, że Rusini radzi,
Że w smak śmiertelnym jego dobre dzieła,
Wszędzie chmielowe latorośle sadzi,
By pamięć daru wieczyście słynęła.
Więc chmiel się wije na krzepkiej podporze,
Niekiedy drzewo przerasta o głowę;
Bachus go pieści, rosnąć dopomoże,
I sadzi przy nim tyczki leszczynowe.
Na niej szczepione okręca się ziele,
Gałąź z gałęzią jednoczy się snadnie,
Jak mąż i żona, jak dwaj przyjaciele, —
Kto nie ma pary, na ziemię upadnie.
Kiedy leszczyna, rosnąc na uboczy,
Lub młoda wierzba swoje ramię poda,
Chmiel ją swawolnym uściskiem otoczy,
Rosną we dwoje, jako para młoda.
Krzew Bachusowy nie tylko w gęstwinie
Nad nieczułemi drzewami się znęca:
W człowieczej głowie czepia się i winie,
W pijanem oku cały świat okręca,
Wyuczy skoków, ozuchwali rękę,
Ognistą śmiałość wywoła do głowy.
Szepnie do ucha wesołą piosenkę,
Którą wyśpiewa biesiadnik kuflowy.


XXII.

Bachus sarmacki rad, że się przyjęło
Chmielowe zielsko, po niedługim czasie,
Uczy przychodnie uprawiać swe dzieło,
Gdzie jeno łąka do uprawy zda się.
A w tej uprawie biegli Haliczanie
Ciągną ze chmielu korzyści nielada:
Ich towar głośny, póki świata stanie,
Kupią go wszędzie, kędy Bachus włada.
Chmiel i winograd, dwaj bracia rodzeni,