Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/577

Ta strona została przepisana.

Dar za dar, gotuj złoto i bądź gotów razem,
Że cię Kostka wspaniale obdarzy żelazem.
Przechwalasz się, że przy was dobry wódz zostawa?
O! wódz byłby szczęśliwy, gdyby lepsza sprawa,
Lecz nie będą zwycięskie buntownych pałasze:
Chrystus jest hasłem dobrych, Chrystus hasło nasze,
W Nim jednym nasza ufność.
Niepotrzebna rada,
Że nam w szaty złociste przybrać się wypada,
Boć to polski obyczaj, znajomy przed światem:
Opończe tkane złotem, kraszone szkarłatem.
Smakują wam te łupy — lecz nie bądźcie chciwi,
Bo niełacno się na nas zwycięzca pożywi:
Zaczem niedźwiedź potrafi gospodarzyć w miodzie,
Wprzód go dobrze rój pszczelny żądłami nabodzie.
Nie trzeba waszych łaźni, chowajcie je dla się,
Polak przywykł do znoju — i we skwarnym czasie
Ręka, mu nie osłabnie, bo kuta ze stali.
Daremnieście potrawy dla nas gotowali,
Gdańszczanie! kto nawarzył, ten sam i spożyje.
Daremnie nam żelaza skuliście na szyje,
Marnie się przechwalacie w zuchwałym zapędzie:
Kto wykonał kajdany, sam dźwigać je będzie,
Mimo hardą otuchę, mimo pychę całą,
Miecz odeśle do piekieł dusz waszych niemało,
Łkanie waszej rozpaczy, jęk waszego łona
Będzie słyszan w Niebiosach i w kraju Plutona;
I piekła się wytężą na torturę waszą,
Zbrodniarzów krew obryzgnie, gadziny opaszą.

Niebezpieczno się miotać z kryj ornej zasadzki,
Draźnić gniewnego króla i naród sarmacki,
Aby snadź zwyciężonych nie nękano srożej.
Jest kara na bezbożnych, jest w prawicy Bożej
Miecz, co dotąd z litości spoczywał bezwładnie,
A który (niewątpliwie) na ich karki spadnie.
Niemasz Troje, choć Neptun sam wznosił jej cegły,