Ani tak rączo, polotnie i nagle
Adryatycka rozpędza się nawa,
Kiedy wiatr bije w rozpostarte żagle,
I pchnie ją naprzód, i fale rozkrawa.
Chwilom dał skrzydła wysoki Jehowa,
Któremi rączo latają po świecie;
Lecz część ich dotąd w swem gnieździe się chowa
I tam na przyszłe hoduje się lecie.
Do książąt Europy — o potrzebie wyjarzmienia Wschodniego Państwa.
Bogaty księżyc błyszczy na Bosforze, —
Zły los przyświeca nadpontyjskim stronom,
Pieni się, ryczy, jęczy Czarne morze,
Że musi służyć niegodnym Gelonom,
I w dzikim gniewie brzeg Bosforu ryje.
Hańba Tessalcom żuć tręzlę niewoli!
Hańba Pelasgom kornie zniżać szyję,
Aby służyła siepaczowi gwoli!
Tu na Cykladach słychać jęk boleści,
Tu łzy zalały morejską krainę,
I tracki Hebrus wodami szeleści,
Żałośnie bieżąc z pagórka w dolinę.
Czyliż na zawsze Stambuł się weseli,
Że pyszny Ganges, że Afryka skwarna,
Ze mocne niegdyś baszty Dardaneli
Korzą się przed nim, jak pastwa ofiarna?
Czyż to na zawsze czarnomorska fala,
Czyż to na zawsze Arabska odnoga