Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/603

Ta strona została przepisana.

O jakże tutaj tłumno! co tu ludu biega!
Jednych zysk, drugich zbytek wiedzie do przystani.
Słychać gwary i bitwę, ludzie bez różnicy
Z lada przyczyn gotowi porwać się za noże:
Jedne wdzięki Heleny, uśmiech zalotnicy
Narody na narody znienawistnie może;
Ten za słowo zelżywe uderzy toporem,
Ten za psa skradzionego krwią pomścić się gotów.
Ludzie przykład zbrodniarzów kładą dla się wzorem,
Występek liczą dumnie do rzędu przymiotów.

Na wschodnim Oceanie wojenna fregata
Zieje ogień armatni z błyskawic i grzmotu;
Przepłoch z echem wystrzałów dokoła rozlata,
Góry, wyspy sąsiednie aż drżą od łoskotu,
Aż morze na grom działa echem odpowiada,
Odbijając go trwożnie po płaszczyznach fali.
Wstrzymajcie się, okrutni! — o biada wam, biada!
Jeśli wasz miecz zabije, wasz ogień zapali.
Czyż ziemia za te śmierci pomsty nie zawoła,
Któremi poginęła jej kochana dziatwa?
Biada zbójcom! zachwieją i uchylą czoła,
Ich państwo w sieć zniszczenia samo się zagmatwa!
Na ruderze ich domów stanie przestwór próżny,
Będą nory jaszczurcze i kupa popiołu,
Na której w późne wieki napisze podróżny:
Tu leży lud z królestwem i królem pospołu.

Pocóż mam przypominać Ocean ponury,
Co nieraz, zgruchotawszy skaliste wybrzeże,
Szedł i pochłaniał miasta, podkopywał mury,
I zalewał świątynie po wysokie wieże?
I królewskie podwoje, i bierwiona z chaty
Widziano pływające po morskim przestworze;
I towary tyryjskie, i skarbiec bogaty,
Jako z morza nabyte, popłynęły w morze.
Świat pracuje i działa, wre życiem hałaśnie,
Ale na własną zgubę pracuje szalenie,