Jak tu młódź leci z czterech końców świata,
Jak się lud tłoczy na twoim teatrze.
Tu w sali radnej stoi ciżba liczna,
A na mównicy Demostena baczę;
Tu Sofoklowa Pierys tragiczna
Zatrząsa sceną i wzrusza słuchacze.
Cóż się ostoi przed silnemi słowy?
Mówca, gdzie zechce, prowadzi ojczyznę,
Na głos Boelmanna jam bieżeć gotowy
W pustynie dackie, w dziką Turecczyznę.
Jakież nadzieje błysły mi przed okiem?
Dokąd to lecę?... Cokolwiek się ziści,
Daj mi Bóg zostać za prawdę prorokiem
Świetniej szych wieków i lepszych korzyści.
Do Kwinta Arysta.
Sic est, Aristi: novimus ardua, Sperare tantum. |
Tak jest, Aryście: próżne wołanie,
Nadzieją samą żyć się nie godzi!
Któż ze słowiańskiej lub greckiej młodzi
Ze śmiałym mieczem na boje stanie?
Piękne i chlubne czasy przed nami,
Czyż je nadzieją lub strachem zbędziem?
Czyż wołać przyszłość tylko myślami,
A nie uzbrajać ręki narzędziem?
O! my rycerze, my zemkniem skoro!
Niech sobie wojna, niech przyjdą wrogi,
My dawać będziem rady, przestrogi,
A niech się inni do czynu biorą.