Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/669

Ta strona została przepisana.

Czy przyjdzie żniwem pracować we skwarze,
Czy wiosną kroić skiby na poparze.

Na wiernej roli niepróżne oranie,
Zboże kłosiste, jako las powstanie;
Bowiem zagonów, co płużą dla ludzi,
Perz nie zagłuszy, zielsko nie zabrudzi;

Lecz krasne róże, i białe lilie,
I śnieżny nardus swe liście rozwije,
A na zagonach, z nadzieją widoczną,
Kłosy, jak fala, kołysać się poczną.

Znajdzie obfitość Opatrzności Bożej,
W ulicach miejskich mieszkanie założy,
Zazielenieją pagórki i knieje,
Bóg obfitości szeroko rozleje.

O! niech się ziści, co widzę mym wzrokiem:
Nazwą mię wielkim wieszczem i prorokiem,
Letni starcowie, i dziatwa, i panny
Hymn mój zanucą w odgłos nieustanny.

Próżno! daremne uwielbienia ku mnie!
Będę już truchlał popiołem we trumnie,
A przecież ciemne grobowisko moje
O paszą laury, bluszcze i powoje.




ODA XV.
Do Filidyusza Morabotina.


Vides, ut altum fluminis otium
Rerum quieta ludit imagine...



Widzisz, jak mży się na spokojnej wodzie
Obraz wszech rzeczy dokładnie odbity:
Księżyc na wschodzie, słońce na zachodzie,
Niebios błękity?