Gdy naród się w wierze nie zbrata,
Niewiele mu wszystko pomoże.
Niezgodna modlitwa, złe serce,
To wstrętna ofiara Jehowie:
Czyż dawno niezgodni Grekowie
Zginęli w kłótliwej rozterce?
Dymią się u Czechów ołtarze,
A ziemia węgierska tak blizka,
Patrzając na swoje zwaliska,
Łzy leje — bo Pan Bóg ją karze.
Patrz z Tatrów, Polaku, jak bystrze
Ta ziemia farbuje się krwawo!
Co trzody nad Sawą i Drawą!
Co ziemi bogatej przy Istrze!
Nie łacno, nie łacno te strony
Tureccy zdobyliby męże;
Lecz gdzież tu święcone oręże?
Gdzie umysł ku Bogu wzniesiony?
Czuł Węgrzyn niedolę nad krajem,
Nie szczędził na mury zachodów,
I szańce i baszty swych grodów
Otoczył usłużnym Dunajem.
Do czego te mury, do czego?
Gdy pomsta niebieska ogarnie,
Nie ujdzie, nie ujdzie bezkarnie,
Kto szydzi z Zakonu Bożego.
Głos Rzymu ogłaszam Lechicie:
Dziewica nad wami ma skrzydło.
Jej palcie sabejskie kadzidło,
Jej modły błagalne poślijcie.
Dziewico! kraj Lachów do Ciebie
Na klęczkach się modli w pokorze,
Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/714
Ta strona została przepisana.