Sprawowałem żupy solne,
Miałem miasta, wsi okólne,
Których sam nie zliczę;
Miałem zamki, jak książęce,
Piastowałem w mojej ręce
Władze namiestnicze.
Lecz gdy rośnie moja siła,
Czarna dola pośpieszyła
Z haniebną zatratą.
A ów człek, co tyle znaczy,
Upadł nagle w stan żebraczy, —
Czym zasłużył na to?
Ja wierzyłem w szczęście zdradne,
Anim sądził, że upadnę!
Przeszła moja władza...
Przeszła wielkość znakomita, —
Kniaź Bolesław w plen mię chwyta,
W Opolu osadza.
Skuty w pęta i łańcuchy,
Ledwie miałem chleb mój suchy
W zimnej wieży rogu;
Zamiast komnat i alkowy,
Loch wilgotny i niezdrowy,
I kupa barłogu.
Pięć, lat siedząc w tej katuszy,
Od wszelakiej żywej duszy
Byłem zapomniany.
Grosz więźniowi przyszedł gwoli,
On wykupił mię z niewoli
I skruszył kajdany.
Lecz tu biedy się nie kończą:
Wyzwolony, biegłem rączo
Aż do czeskiej ziemi;
Bo cierpiałem potwarz nową,
Oskarżony przed królową
Czyny niewdzięcznemi.
Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/724
Ta strona została przepisana.