Jaka za chwilę twe niemowlę spotka.
Śmierć w dwoje ofiar jednym ciosem mierzy,
Matka i dziecię padły pod żelazem,
Drobna dzieweczka śpi obok macierzy,
Jeden dzień zabrał dwie istoty razem...
Zabrał, i naród pogrążył w żałobie,
W grobową otchłań płynie jęk boleści...
Ileż łez gorzkich wylano po tobie,
Westchnień i łkania, co w piersiach się zmieści!
Czerwcowe słońce paliło upałem
I z naszych lasów zniknął maj uroczy,
Kiedy królowa z niemowlęciem małem
Śmiertelną drzemką obciążyła oczy.
Znikła nadzieja i zbawienna tęcza
Ojczyzny, ludu i ojców senatu.
Zapłaczcie biedni, których los udręcza,
Wasza nadzieja odebrana światu!
Gwiazda królewska, jasna, szczerozłota,
Na widnokręgu już się nie ukaże.
Niestety! nitka ludzkiego żywota
Przędzie się, pęka, jako los rozkaże.
Wierzę, że wszedłszy na wieczności łono,
Już nieśmiertelne posięgła rozkosze.
Wy, którym jeszcze pożyć dozwolono,
Swojemi modły wspomóżcie ją, proszę.
Nadziejo nasza! Zbawicielu Chryste!
Racz ją w Królestwo przyjąć wiekuiste.
Urbs nova, dives opum, Dantiscum sive Gedanum, Accipe, divina quae tibi mente loquor. |
Nowe bogate miasto, co cię zowią Gdańskiem!
Przyjm słowa, które-ć niosę w rozkazaniu Pańskiem: