Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/733

Ta strona została przepisana.

W nim wzrosła, jako róża dziewa czarująca.
Krasna rumieńcem wstydu na anielskiej twarzy,
Dziewa, z gniazda starego sarmackich mocarzy
Po matce ród wiodąca, — tę w dzisiejszym czasie
Wybrał Zygmunt, król polski, za małżonkę dla się,
Aby się błogim węzłem zobopólnie wsparłszy,
Podzielić z nią swą przyszłość i swój tron monarszy.
Niemarne się niebiosom wydały korzyście,
Gdyby ród ten królował Polsce wiekuiście.
Ni tem szczęściu ojczyzny trzy węgielne cegły,
Twarda ręką miłości ukute, poległy,
I przychylne nam losy z godowemi godły
Młodzieńcowi żądaną dziewicę przywiodły.
Oto skąd rozruch w mieście, skąd ta świetność płynie.
O domie znakomity! skalisty Trenczynie!
Któż cię zdoła opisać, opowiedzieć słowy?
Kto zliczy promieniste gwiazdy twojej głowy?

O dziewico szczęśliwa z tak pięknego stadła!
Wejdziesz w gród Krakusowy, byś nasz tron zasiadła.
Tu rozkosz niezrównana, tu przepych najżywszy,
Tu Wenus zamieszkała, swój Cypr opuściwszy,
Tu z Aten swe Minerwa przeniosła mieszkanie.
Tutaj dworzec na podziw — wszędy malowanie,
Wszędy złoto — dziewico! jeno obróć oczy,
Oto przepych królewski wkoło cię otoczy.
Tu przysionki na słupach granitowych wsparte,
Tu obrazy cudnemi barwami natarte,
Tu misterne sklepienia, tutaj rzymskie sale, —
O! i król assyryjski nie żył tak wspaniale.
Tu wszystko czarujące do koła się ściska,
Tutaj z całego świata ujrzysz dziwowiska,
Tu muzyka cię zajmie, tu świetne widziadła,
O dziewico szczęśliwa z tak pięknego stadła!
Dalej ujrzysz sąsiednie krainy i miasta,
Gdzie rodzi się żelazo, gdzie złoto urasta,
Jednak i na nie Polska swój zakon nakładła,
O dziewico szczęśliwa z tak pięknego stadła!