Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/739

Ta strona została przepisana.

Chciał odrzeć z mężów krainy sąsiednie,
Sam przedsię umknął, i w kornej postaci
Zuchwalec karę przeniewierstwa płaci.

Powróć, zwycięzco, i pofolguj trocha
Tej, która ciebie nad swe życie kocha!
Niech się pocieszy nadwiślańska niwa,
Co cię modłami i pieśnią przyzywa!
Niech gród Krakowski i poddanych rzesze,
Niech ja się z męża i króla pocieszę!




Z POEZYI JANA DERSZNIAKA
Z ROKITNICY.




I.

Nagrobek Piotrowi Kmicie.


Sic placitum divis, fatorum arcana voluntas
Haec est, amissum tandem lugete parentem.


Tak się Niebu i tajnym wyrokom podoba,
Słuszna po stracie ojca dziecinna żałoba.
Ludu! szerokim płaczem podziel płacz mój bratni:
Kmita czternasty z rodu, bohater ostatni,
Chluba domu Wiśnicza i sarmackiej ziemi,
Oto leży, zakowan więzy śmiertelnemi.
Jedyne nasze słońce wśród burzliwej chmury
Zagasiła koścista dłoń śmierci ponurej.
Oto jeno plac walki nad smutną mogiłą,
Stało się, co od wieków przeznaczone było.
Choć Kmita bohatersko w zapasach się trzyma,
Przemogły srogie Parki krzepkiego olbrzyma.
Pierwsza z nich więźnia we krwi zbroczonego bierze:

— Przestań, rzecze, nierównej walki, bohaterze!
Jużći niebyć w ojczyźnie, daremnie się kusisz,
Śmiercią nieśmiertelności dosłużyć się musisz.