Ta strona została uwierzytelniona.
XXIX.
Niegdyś w mym lodzie był żar, teraz żary
Mrożą mię lodem; zerwane ogniwa
Miłości, których nie łatwo co zrywa.
I szczęście moje przeszło w ból bez miary.
Ta pierwsza miłość, nędz moich osłoda,
Teraz mi piersi ciężarem przywala;
Tak samo życie kiedy się oddala
Z ciała, zostanie zimna, martwa kłoda.
Śmierci okrutna! o jakżebyś słodką
Była kochankom, gdybyś ciosem jednym
Pierwsze zabiwszy, zabiła oboje.
Ja bym na świecie nie był już sierotką,
Łzyby mi chlebem niebyły powszednym,
Na wiatrby nieszły te westchnienia moje.