Strona:Poezye Michała Anioła Buonarrotego.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

ny mi, a niezasłużony wysoki zaszczyt — Wasz

„Michel Agnolo Buonarroti — w Rzymie.“ —

Powyższy spór zajmujący i wtedy i późniéj wielu piszących, uważał M. A. zawsze za niepożyteczny; dlatego też Vasaremu pytającemu o zdanie w téj mierze, odpowiedział ze złośliwym uśmiechem: „Rzeźba i malarstwo mają jeden i ten sam cel, z obu stron bardzo do osiągnienia trudny“ — Na tém wszakże uciął i pomimo nalegań niechciał nic więcéj powiedzieć. —
VII. Jest to rozmowa poety z Amorem, który daje odpowiedź w ostatnich dwóch strofkach. —
X. Varchi wspomina, że ten sonet był pisany do Tomaso de’ Cavalieri, młodego rzymskiego patrycyusza rzadkiéj urody i biegłości w rysunku, do którego M. A. wielkie czuł przywiązanie. — Zdanie to trudno podzielać — a jeżeli współcześny Varchi może być z jednéj strony powagą, to z drugiéj zapewne M. A. taił się tak ze swemi uczuciami dla Kolonnezy, że lekkomyślnie nazwiska jéj niekładłby przy wierszach.
XIII. Pragnąc do swego portretu dodać portret kochanki, taki obrót nadaje myślom, że wykazuje wyższość i trwałość utworów człowieka nad samym