Strona:Poezye Michała Anioła Buonarrotego.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

cieszał, i można powiedzieć, że jéj zamknął powieki. —
Przez resztę życia wlokącego się lat dwadzieścia, pozostał wiernym jéj pamięci, myślą do niéj odnosił się w swoich utworach sztuki i natchnieniach poetycznych, pracując bez przestanku aż do ostatniéj chwili życia. Nic bowiem nie mogło złamać ducha w tym niezłomnym starcu, co w ośmdziesięciu latach pisał rymy mające świeżość i jędrność młodości. Czytając je czujesz jakby je owiewało tchnienie niewieście i miękczyło te bronzy jego męzkich uczuć — to oddech Wiktoryi Kolonny. Acz już nieżyła, stała zawsze przed oczyma jego duszy, jak żywa. Niemówiła doń, lecz on słyszał jéj głos, rozmawiał z nią, osobliwie w przystępach smutku; a kiedy wzrok stracił, kazał sobie odczytywać jéj listy i wierzył że ona jest z nim i mówi. Pewnego razu gdy mu Condivi czytał taki list, rzekł, iż zaniesie z sobą do grobu jeden wyrzut,