Strona:Poezye Mieczysława Romanowskiego.pdf/110

Ta strona została uwierzytelniona.

Wciasny szereg się skuli,
Poszli, strzelców wykłuli;
Pan Bowblewicz, ochotnik na przedzie,
Krzywd uniesion odwetem
Za trzech kłuje bagnetem,
Śmierć roznosi w żołdaków czeredzie.

Raźno z bronią się zwija,
Tych na wylot przebija,
Tamtym kolbą rozwala paszczęki.
Lecz się zachwiał — o! biada!
Pan Bowblewicz upada,
Broń mu z drzącej usuwa się ręki.

Niechże w Bogu spoczywa,
Jego dusza szczęśliwa
Pośrod spiewań anielskich na wieki.
Gdy się młodzież cofała
W porę śmierć go spotkała —
Ale cicho — otworzył powieki.