Strona:Poezye Mieczysława Romanowskiego.pdf/111

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie! to tylko się zdało.
Już w nim serce skostniało;
Z żalem młodzież zostawia go w polu.
Dziesięć razy w pierś pchnięty,
Dwakroć szablą w twarz cięty;
Krew spłynęła, — zgasł wiarus bez bolu.

I ucichły pogonie,
Noc się spuszcza na błonie,
Księżyc liczy poległych z wysoka.
Nim go ranek zagasi,
Liczy, srebrem ich krasi,
A na polach w krąg cisza głęboka.

Przebóg! czy to złudzenie?
Czy księżyca promienie
Budzą zmarłych? — Bowblewicz powstaje.
Jego oczy natchnione,
Jego lico zdumione —
Patrzy — duma; gdzie jest, nie poznaje.