Strona:Poezye Mieczysława Romanowskiego.pdf/71

Ta strona została uwierzytelniona.

Oglądam się za chatą, pusto, zimno srodze,
A tu owdzie ślad wilczy na śniegu znachodzę.
Wtem błysnęło pod puszczą, jakby od krzesiwa.
Człowiek blisko: hop! wołam, on mi się odzywa,
I wnet słyszę jak śnieg mu krok za krokiem chrupie.
Chwała Bogu! znów jedną noc spędzę w chałupie.

„Po chwili stał przedemną wieśniak z pękiem łomu.
Spojrzał na mnie i pyta: „Skąd wy? jak wy z domu?
Co prowadzi was tędy?“ Jam zamilkł o celu,
Bom go nie znał, i rzekłem: „Miły przyjacielu
Czy dojdę dziś do Kutna?“ On się wielce zdumiał.
Patrzał we mnie, z pytania znać się dorozumiał,
I rzekł potem: „Do Kutna? oj! nie tam ci droga;
Wyście wojak, wy chcecie z Francuzem bić wroga!
Dobrze! dobrze! lecz chodźcie zanocować w chacie.
A jak wy się zuchwale w tę drogę puszczacie,
O! żal mi was!“ I tak się rozrzewnił nademną,
Że samemu mi w oczach od łez było ciemno —
Pod siermięgą pierś taka — taka zacna dusza!
I on był pod Dąbrowskim i znał Tadeusza.