Strona:Poezye Mieczysława Romanowskiego.pdf/72

Ta strona została uwierzytelniona.

„Stanęlim przed zagrodą — Dziw! istna reduta.
W Krągokop, palisady mocne, brama kuta;
Myślałem że tu który nasz oddział się schował,
I pod puszczą od wrogów tak się oszańcował.
A wieśniak rzecze: „Patrzcie, jak my tutaj żyjem.
Bór w koło, noc w noc prawie z wilkami się bijem;
Okopywać musimy chatę i obory.
O! już ja was przed wiosną nie puszczę w te bory.

„I tydzień mi przeminął z wieśniaka rodziną.
Biedni byli, lecz nigdy z myśli mi nie zginą
Zadumane ich twarze, szczerość ich i cnota.
Serca im otaczała cisza i prostota.
On, jak byś zgroba zbudził kołodzieja Piasta,
Ciosał koła i sprychy, len przędła niewiasta,
Dziewka warzyła strawę, a dzieciaków dwoje
Oprą bywało ręce na kolana moje,
I patrzą jak aniołki na mnie, gdy im prawię
O kosach racławickich i Kościuszki sławie.
A gdy wspomnę że w drogę czas mi, że grzech czekać,
To jak pocznie biedactwo to na mnie narzekać: