Strona:Poezye Mieczysława Romanowskiego.pdf/74

Ta strona została uwierzytelniona.

Rzekłem doń. On się zerwał: „Czy śni się wam panie?“
„Śni mi się i wyśniło boże nakazanie,
Bym nie marniał lecz spieszył w szeregi do braci.
Bywaj zdrów! za twe serce niech ci Bóg zapłaci.“

„Dziatwa w jęki i w prośby, ja trwam niezachwiany.
Gospodyni zaklina na Chrystusa rany.
Wreście rzekła: „Ha! snać wam Bóg przeznaczył drogę;
Idźcież z Bogiem, bo trudy czekają was mnogie!“
I wyniosła kobiałkę ze serem i chlebem,
Dała mi ją na drogę błogosławiąc niebem,
I szkaplerz poświęcony dała mi ze wstęgą.
Chłop zaś ciepłą mi plecy osłonił siermięgą,
I uczył jak iść puszczą, gdzie się obłęd kręci —
Zacni ludzie! niech Bóg im chowa to w pamięci,
I ich dziatwie! Ruszyłem, oni we drzwiach stali,
I słyszałem z daleka, że głośno płakali.

„Idę, puszcza przedemną jeszcze w mrok osnuta,
Mróz ciśnie, lecz mnie w sercu gra wesoła nuta
Pieśni, tej czarodziejki zesłanej od Pana —
Śpiewam sobie jak ptaszę obudzone z rana.