Gdy znużonemu głodem skromne pożywienie
Przyniósł nagle kruk czarny przez boże zrządzenie.
„Usiadłem błogosławiąc za cud niebios Pana.
Wilk stał, czasem paszczęką dotknął mi kolana,
Spędzając mi sen z oczu, bo spałbym na wieki,
Gdyby mi sen — na mrozie skleił był powieki.
Ja zaś sądząc, że długo jeszcze iść mi trzeba,
Dobyłem ser z kobiałki i kawałek chleba,
Chcąc posilić się w drogę darem zacnej ręki.
Lecz mam druha, więc sera uciąłem kęs mięki,
I podałem wilkowi, by pożywał ze mną.
On nie przyjął go, może przez litość nademną,
A kiedym się posilił, znów mnie wziął za nogę,
Dając znak że noc długa i czas ruszać w drogę.
„Ruszylim, wilk szedł przodem. Długo bór jednaki
Ciągnął się. Wnet ujrzałem ośnieżone krzaki
Leszczyny i jałowcu, jak na tamtej stronie,
Kiedym wchodząc do puszczy żegnał jasne błonie.
Więc i kres nie daleko, bo krzew tylko rośnie
Z kraju borów. Serce mi jęło bić radośnie;
Strona:Poezye Mieczysława Romanowskiego.pdf/85
Ta strona została uwierzytelniona.