Strona:Poezye T. 1.djvu/009

Ta strona została uwierzytelniona.
Przeżytym.

Pierzchają cudne fantazyi widziadła,
Jak rozpędzone rannym wiatrem mgły — —
Gdzie natchnień tęcza?... Spłowiała i zbladła...
Gdzie wiary zorza?... W otchłanie zapadła...
Gwiazda nadziei gdzie?... Pomrok ją ćmi...

Gdzie myśli dzika, zuchwała potęga?
Gdzie uczuć bujny, rozkiełzany lot?
Gdzie moc, co — zda się — w nieskończoność sięga?
Znikła, jak świetna meteoru wstęga,
Zgasła, jak piorun, przebrzmiała, jak grzmot...

Nic nie zostało w zdruzgotanej duszy,
Oprócz pamięci o minionych dniach,
Której mściwego głosu nic nie zgłuszy,
A głos ten łamie, obala i kruszy,
I budzi zgrozę i rozpacz i strach.

I huczy głos ten: »Stargałeś swe siły,
Zgasł żar płomienia, co w twem sercu tlił,