Podobne stało się do lodu bryły;
Złamane skrzydła myśl twoją zdradziły
I ze sfer górnych padła w proch i w pył.
I pójdziesz — wiecznie ścigany przezemnie,
Ust mych straszliwy słysząc wszędzie ton —
Z sercem, jak dawniej, chcącem czuć daremnie
Z myślą, co próżno nad światowe ciemnie
Zrywa się w jasność idealnych stron.
Pójdziesz w swą drogę dalej, a ta droga
To ciemna, głucha i posępna noc,
Ocean groźny, pustynia złowroga,
Przed każdym krokiem zadrży twoja noga,
Bo już nie wierzysz w swoją własną moc.
Bo myśl już nie ma skrzydła, które dźwignie,
Bo w sercu nie ma już płomiennej skry,
Która w ciemności, jak pochodnia mignie...
A wszędzie, wszędzie widmo się doścignie
Innych, minionych niepowrotnie dni.
Idź, cieniu własny!... A gdy się nie wierzy
W swoją moc własną, to już wstrzymać krok?
Rzucić ten sztandar, który ręka dzierży,
I w tył się cofnąć z szeregu rycerzy
I nie na słońce, lecz w dół zwrócić wzrok?
Strona:Poezye T. 1.djvu/010
Ta strona została uwierzytelniona.