Strona:Poezye T. 1.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

Probowano, ale wżdy nadarmo.
Pierwej chwycić niedźwiedzia za kudły,
Z podkrzywańskich wywlec ciemnych lasów;
Pierwej w biegu Wag zatrzymać wartki,
Albo wicher stłumić południowy:
Nim w okowy spętać Janosika,
Nim powstrzymać jego orle chody,
Nim przytłumić jego moc zuchwałą.
Siedm lat ssał on niedarmo pierś matki:
Chwyci buka do potężnych ramion,
Jak wyrywa dziewczyna konopie,
Tak on wyrwie z korzeniami buka.
Chwyci kamień do potężnej dłoni,
Kamień duży, jako siedm głów ludzkich,
Kiedy sznurem obwiąże go silnie,
Rzuci w okno strzelistego zamku,
Choćby okno było jak wierch smreka,
Wpadnie kamień, on wejdzie po sznurze.
Koła młyńskie on hamuje ręką,
Jak dziecinny wiatraczek na wodzie.
Kiedy skoczy, dwie jodły uchwyci,
Dwie ku ziemi zegnie jodeł głowy.
Kozy w biegu chwyta w ostrych turniach,
Kiedy krzyknie, wodę w stawach mąci,
A ciupagą gdy uderzy w skałę,
Na dwie piędzi głęboko ją wcina.
Przytem stoi w czarnej zmowie ze złem.