Jak wśród falistej, lśniącej piany,
Miesiąc, podobny do okrętu
Krytego blachy srebrzystemi,
Płynie i leje blask świetlany
Po ciemnych wodach, ciemnej ziemi:
Wówczas dolina, wody, góry,
Lasy, obłoki i lazury
Mienią się w jeden cud natury!
Melodya — drzew i kaskad szmer —
Z powiewem wiatru żeglująca,
Zda się, o gwiazdy lecąc trąca,
O blady, cichy krąg miesiąca
I splata się z melodyą sfer...
I dziwny czar na duszę schodzi — —
Od tego czaru myśl omdlewa
I taka tęskność ją owiewa
Za ową grą, że w chmur powodzi
Chce się zanurzyć, skały minąć,
Przebić błękitu wskroś powierzchnię
I w nieskończoną rozwiej płynąć...
W takiej godzinie, kiedy zasną
Zmysły, z przed oczu ducha pierzchnie
W zmrok niepamięci świat istotny:
Duch ludzki twórczą mocą własną —
Jako Bóg senny, swej budowy
Niepomny — świat buduje nowy,
Świat, jak mgła zwiewny i rozlotny,
Strona:Poezye T. 1.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.