Strona:Poezye T. 1.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

Był dzień słoneczny. Wśród zieleni,
Wśród łąk, co się od słońca płonią,
Wśród winnic, łanów i strumieni
Z lekkim się wiatrem palmy kłonią
I gdzieś daleko szafirowe
W świetlistej głębi lśni się morze,
A lilie na łęg; na dąbrowę
Jako anioły zeszły boże.

W dali ku studniom, co się bielą,
Pasterze pędzą poić stada;
Idą z wygiętą w łuk gardzielą
Wielbłądy, ówdzie krów gromada.
Pędzą swój biały huf koziarze:
Pies go obiega w krąg i szczeka,
Bydło poryka — na obszarze
Jak sen widnieje to z daleka.

I w pośród zboża, w złotej toni
Pszenicznych łanów, widać żeńce:
Żniwiarz ostrzonym sierpem dzwoni,
Powróseł żółte rzuca wieńce.