Żałosnych piersi w jeden obłok zlały:
Sklepby niebiosów przysłoniły cały...
On wie, że gdyby wszystkie łzy palące
Na słońce padły: zgasiłyby słońce...
On wie, że gdyby wszystkie skargi ziemi
Buchnęły w nieba strop za jednym razem:
Takimby pierś Mu przywaliły głazem,
Żeby się ugiął i cofnął przed niemi
I precz aniołów pierzchłaby gromada
Widząc, że Bóg się cofa i upada...
On wie, że gdyby tam, w niebios sklepieniu,
Serce ludzkości załkało i jękło:
Gwiazdyby spadły i nieboby pękło...
On to wie, On Bóg, On Pan Wszechstworzeniu,
On, który gwiazdy przytwierdził na sklepie
I stworzył glistę pełznącą po stepie
I stworzył lilię i z dumną postawą
Stworzył człowieka na swe podobieństwo
I w raju rzucił na niego przekleństwo
I za żywota cel — dał mu Swe Prawo...
On Pan!... Zaiste, Wszechmocny, Wszechwiedny,
Za klątwę Twoją cóżeś dał ludzkości?
Nie mów, żeś począł Stworzenie w Miłości!
Nie mów! Wśród wszystkich Myśli Twej Wszechduszy,
Wśród wszystkich Mocy Jej: brakło tej jednej!
Strona:Poezye T. 1.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.