Tej najpiękniejszej! Tej nad wszystko w świecie!
Tej, co umarłe jeszcze w grobie wzruszy!...
Nie mów! Stworzyłeś świat sobie na chwałę:
Chciałeś wielbiony być w śródpolnym kwiecie,
Chciałeś sławiony być morzem i górą,
Jasnością dzienną i nocą ponurą,
Przez gromy krwawe i przez śniegi białe;
Chciałeś sławiony być wichrowym dzwonem,
Rykiem lwa w puszczy, żywotem i skonem,
Chciałeś wielbiony być zboża nasieniem,
Owocem drzewa i wina dojrzeniem;
Chciałeś sławiony być pustyń ogromem,
Salomonowym w podziw świata domem,
Ale jakiegoż twarz zjawiłeś Boga?
Jakiegoż Ojca i jakiegoż Pana?
Jakaż ludzkości najobficiej dana
Myśl o Swym Bogu, o Swym Panu?... Trwoga!...
Przestrachem jesteś! Jesteś nad odmętem
Burzą wiszącą nad kruchym okrętem,
Pożarem jesteś pod uśpionem siołem,
Moru ku miastom idącym aniołem,
Łuną wulkanu nad winnice skrzącą,
Szarańczą, która krąży nad zagony,
Trzęsieniem ziemi pod wyspą kwitnącą:
Strachem i trwogą jesteś uwielbiony!
Ból i cierpienie, mękę i konanie,
Wszechzło ludzkości dałeś pełną ręką,
Strona:Poezye T. 1.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.