Jednak się jeszcze rwie, ściśnięte żalem
I beznadziejną tęsknotą trawione — —
I po co? po co? Aby z nową raną
Upaść w bezdenie smutku nieskończone.
W odczucia mego głąb spoglądam z żalem —
Coraz to większe dzielą mię przestrzenie
Od wrażeń dawnych świeżości i siły — —
I jest mi smutno, smutno nieskończenie.
Próżno chcę dzisiaj, by mi pełnię wrażeń
Dało blednące z każdym dniem wspomnienie,
Próżno chcę wskrzesić umarłych posągi — —
I jest mi smutno, smutno nieskończenie.
Smutną jest dusza moja aż do śmierci — —
Opuszczam ręce, niech się co chce, dzieje,
Już mi cios żaden mózgu nie przewierci,
Bom już zeń wygnał do szczętu nadzieję.
I oto stoję milczący, jak we śnie,
Nad urną pragnień mych, rozbitą w ćwierci,
A żem ją strącić musiał w proch tak wcześnie,
Smutną jest dusza moja aż do śmierci.