Strona:Poezye T. 3.djvu/049

Ta strona została uwierzytelniona.
Capri.

Zbiegłem do stóp skalistej wysepce — —
Była cicha godzina poranna,
Woda jasna, szafirowo-szklanna,
Cicho dzwoni u brzegów i szepce.

Jeszcze, zda się, kołyszą się wianki
Róż kwitnących w tej wodzie przezroczej,
Które tutaj zrzuciły z warkoczy
Przed wiekami cezarów kochanki.

Jeszcze, zda się, pierzchnąć nie zdołało
Ich odbicie z kryształowej wody,
Gdy się, chciwe swej własnej urody,
Morzu piersią uśmiechały białą.

Jeszcze, zda się, w tej krainie czarów,
Nad tą wodą szafirowo-szklanną,
W taką cichą godzinę poranną
Słychać oddech kochanek cezarów.