Zdawało mi się niegdyś — i któż z nas tak nie śni? —
Zdawało mi się niegdyś, żem szedł w toń różaną;
Człowiek się ze snów budzi, tem lepiej im wcześniej
I taki sam zostaje — z jedną tylko zmianą.
Dusza jego na pozór zostanie jednaka,
Jak kwiat, stuliwszy liście, znowu je roztula,
Tylko będzie jak skrzydło postrzelone ptaka:
Wygoiło się wprawdzie, ale tkwi w niem kula.
Więc niema już ptak taki odwagi do lotu,
A jeśli to był żóraw, przeraża go morze;
Lęka cię ciemnych głębi głuchego łoskotu
I długiej nad niezmierne wędrówki bezdroże...
Zdawało mi się niegdyś... Dziś, kiedy do ucha
Przytknę tę starą muszlę: gdzieś w dalekie kraje
Wiedzie mnie, kędy pustka rozciąga się głucha
I gdzie nigdy od wschodu słońce nie powstaje.
Błąkam się kędyś w lasach i puszczach dziewiczych,
W jakichś górach przepastnych, w jakichś pieczar sklepach,
Po jakichś zadumanych wodach tajemniczych,
Niezmierzonych jeziorach, bezgranicznych stepach.
Jakie tam dziwne świecą na niebie księżyce — —
Po kilka naraz, błyszczą nad ziemią tak nizko,
Strona:Poezye T. 3.djvu/114
Ta strona została uwierzytelniona.