Strona:Poezye T. 3.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

I pań pełnym ironii pobłażliwej gestem,
Pewnym był, że naprawdę wcale mnie już niema...
Wtem patrzę: lustro... Z szczęścia zadrżała mi dusza!
O boskie, o wybawcze słowa Kartezyusza:
Myślę, to nic! lecz widzę się w lustrze, więc jestem!