Strona:Poezye T. 3.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.
Z Mori.

Pusto... Wzgórz ciche, faliste kontury
Niebieskim łukiem malują się w mroku;
Księżyc, jak łabędź płynie srebrnopióry
Po morzu nieba. Gdzieś nizko, na stoku,
W głębi wąwozu, co wpół przeciął skałę,
Tam, od północy: jedna gwiazda złota
Zdaleka, w ciemni, lśni się i migota...
Powietrze pachnie... Kwiaty wybujałe
Na liście połysk księżycowy biorą
I rozłożyste ciemne cienie drzewne,
Majacząc w mroku, jak widma rozwiewne,
Gdzieniegdzie świecą posrebrzoną korą.
Noc milczy — — zda się, serc usłyszę bicie,
Serc choć najdalszych... Na ciemnym błękicie
Owa mię gwiazda obraca ku sobie
Z zarówno smutną, jak i nieodpartą
Mocą kagańca na kochanki grobie — —
A jednak patrzeć na groby czy warto?...