Strona:Poezye T. 3.djvu/200

Ta strona została uwierzytelniona.

Czasem się złom rozkrusza
Od ryku wściekłych burz —
Zresztą niezmierna głusza.
Martwota pustych mórz.

Gdym się raz patrzał z góry,
Błądząc po wierchach sam,
W kotliny głąb ponurej:
Ujrzałem marę tam.

Z dłońmi załamanemi
U skalnych legła stóp
I kryła twarz ku ziemi,
Smutna, jak śmierć i grób.

Nie wiem, czy w to bezdroże
Upiory schodzą śnić?
Czy czyja dusza może
Swój ból tu przyszła kryć?...