Ta strona została uwierzytelniona.
VI.
Z posępnej ciszy, z grobowej martwoty,
Z kamiennych chłodów owego kościoła,
Coś mnie na słońce, na zieleń łąk woła,
Głos jakiejś wielkiej, głębokiej tęsknoty.
Otom się zbawił zorzy słońca złotej,
Za życia z żywych wydarłem się koła,
Mam cios milczący i mrok dookoła
I głuchą przestrzeń ponurej ciemnoty.
Do łąk zielonych tęsknię i do szumu
Drzew nad potokiem, do ludzkiego głosu —
Lecz jeśli wyjdę z murów mego tumu,
To po to, abym znów na ten świat wrócił,
Któremum wydarł się i którym rzucił,
By się zakopać wśród mroku i ciosu.