Strona:Poezye cz. 1 (Antoni Lange).djvu/082

Ta strona została uwierzytelniona.

Nikt chyba nie czuł takiego olśnienia
Pod takich czarów tajemniczą siłą,
Jak ja pod czarem tego objawienia,
Co mi w postaciach bogiń tych zalśniło,
I, gdym na sobie uczuł ich spojrzenia
Było mi naraz tak gorzko i miło,
Żem chciał uciekać od tej zdradnej krasy
I razem zostać tu na wieczne czasy.

Patrzała na mnie ta dziewic gromada
Swem uśmiechniętem spojrzeniem życzliwem,
W którem ironia bolesna i blada
Z pożałowaniem tęsknem i pieściwem,
Jakby w uścisku złudzenie się składa,
Które wieczystem wiąże nas ogniwem.
Tak owe bóstwa na mnie spoglądały
I taką rzewną baladę śpiewały:

„Witaj nam, witaj, wędrowcze samotny!
Długo błądziłeś przez burzliwe fale
Rozpaczy ducha! aż ptak bystrolotny
Przyprowadził cię tu, gdzie milkną żale,
Tu, gdzie się dusza kąpie w ideale,
Gdzie biją źródła życiodawczej wody,
Gdzie wszystko dysze w wiekuistej chwale!
O, pójdź ty do nas, wędrowniku młody!

O, pójdź! Tu napój rozkoszy stokrotnej
Wypijesz w czystym zapomnień krysztale!
O, pójdź! My wzrok ci osuszym wilgotny,
Pierś w niezagasłym pogrążym zapale!
Tu w nieustannym objawień hejnale
Nieznane dotąd usłyszysz rapsody,
Co opromienią twoją myśl wspaniale.
O, pójdź ty do nas, wędrowniku młody!