Czasami biała Venus o błękitnem oku
Opuszcza swoje mleczne drogi — i na ziemię
Zstępuje — i w wieczorów latarnianym mroku,
W szarej masce łachmanów kroczy wzdłuż rynsztoku,
I, jakby jej ciężyło majestatu brzemię,
Zmienia się biała Venus o błękitnem oku.
I szyderczo swe ciało kryje nieśmiertelne
Pod zuchwałą postacią z warkoczem rozwianym
I przechodniom źrenice rzuca w twarz bezczelne,
I z pogardą na uczty wzywa ich weselne,
Szydząc, iż pod jej ciemnym nie dojrzą łachmanem,
Że ukrywa bogini ciało nieśmiertelne.
I zaszarganą suknią pół-umyślnie szasta,
Pokazując swe łydki i pończochy brudne.
I w podarte trzewiki zbiera błoto miasta,
A od wiatru ją chustka osłania kraciasta
I idzie na ulice i na rynki ludne,
I zaszarganą suknią pół-umyślnie szasta.
A na piersiach zataja kraśny sznur korali,
Pamiątkę tej perłowej głębi mórz dziewiczej,
Gdy zabłysła niewinna na egejskiej fali
I kędy ją bogowie jak jutrznię witali,
Strona:Poezye cz. 1 (Antoni Lange).djvu/090
Ta strona została uwierzytelniona.