I naodwrót, niewiele jam ludzkości dłużny
I nie mam też jej za co dziękować. Jalmużny
Nie brałem — i na życia mego błędne cele
Kapitałów ludzkości ruszyłem nie wiele!
Ale nie! Jam powinien błagać przebaczenia,
Bo nieraz może w ludzkich braciach mych i siostrach,
Zasiewałem truciznę lub budziłem postrach
Żółcią mojej rozpaczy lub mrozem wątpienia,
Możem niejedno serce wyrwał z równowagi,
Nie jedną splamił duszę, jako śniegi białą,
Odkrywając w złudzeniach prawdy szkielet nagi,
I mówiąc tam, gdzie głucho milczeć należało.
Wiem, że milczenie wielkiem jest; że wszystko inne
Słabością[1]. Więc przyznaję, że słabą mam duszę
I, kiedy oko moje od rozpaczy płynne,
Wtedy krzyczę. O, krzyczeć będę! Krzyczeć muszę!
Więc krzyczalem, bluźniłem, przeklinałem. Świętość
Wszelką zdeptałem. Czciłem haszysz, upojenie,
Szał i nicestwo. Czciłem pychy nieugiętość,
Nienawiść, krew, pożary, zemstę i zniszczenie.
Zaprawdę, mówię, wielka moich grzechów warstwa:
Burzyłem wszelkie wiary i ułud mocarstwa
I dziś, gdy u przepaści stoję ostatecznej,
Żyć nie zdolny — chcę odejść do krainy wiecznej!
Biada tym, których dzieje i których przyroda
Wybrały za narzędzie swych bolesnych przemian,
Bo są, jako jesienna, słotna niepogoda —
Nienawistni dla kwiatów, przeklęci od ziemian!
A choć wiesz, że te deszcze wilgotnej jesieni
Zapłodnią grunt jałowy, iż się zazieleni
I zrodzi chleb pożywny, co wejdzie w twe żyły,
- ↑ Seul le silence est grand et tout autre est faiblesse (Alfred de Vigny).