„O ludzki rodzie! hańbą się zarumień —
Jasnowidząca we śnie im zawoła —
Bo oto wstrząsnę głębie waszych sumień!
Niedość, że Bóg wam zesłał Archanioła —
Chcecież wy jeszcze, chwilowe przechodnie,
Wiecznych rozkoszy, wiecznych nagród koła?...
Ja was nauczę niewawidzieć zbrodnię,
Ja was nauczę kochać cnót wyroki!...
Amforę dajcie, dajcie mi pochodnię!
Ja zniszczę niebo — i piekielne mroki:
Błękity nieba spalę na popioły,
Zaleję piekło wodnymi potoki!"
Naraz w jej dłoni (pewnie przez anioły)
Błyska czerwona pochodnia, — a w drugiej
Dzban pełny wody ze śniegiem pospoły.
I oto naraz wierne boże sługi
Nieskończoności wrota jej otwarły —
I oko ducha w dalekie żeglugi
Posyła w świat ten, wiekuiście zmarły,
Lecz wiekuiście żyjący. — I oto
Ludzkie jej troski zdały się jak karły.
Widziała niebios promieniste złoto,
Chóry aniołów i błogosławionych —
I świat, pachnący lazurową cnotą.
Widziała w głębiach tłumy potępionych,
Jak się w boleściach wili nieśmiertelnych,
Płonąc na ogniu stosów zapalonych.
I te otchłanie lazurów weselnych,
I te podziemiów straszliwe sklepienie,
Te zgrzyty zębów wśród jęków piekielnych —
Strona:Poezye cz. 1 (Antoni Lange).djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.